Łąka.

-Aaaaa... To ta ciota.. Spoko. Damy radę.. - Powiedział do siebie gdyż wiedział, że chłopak i tak go nie słyszy. Wyskoczył w przód i wykonał zamach kataną. Na raz ściął głowy około 10 umarlakom. W pewnej chwili poczuł ból w prawej ręce. Zauważył dość głęboką ranę. Nie przejął się nią zbytnio. Wciąż atakował.

Westchnął z rozbawieniem, według niego czerwonowłosy jest za bardzo pewny siebie. Powoli zszedł z górki, a kosa zniknęła, z kabur wyjął swoje dwa magnumy, kalibru 44mm.
Prędkość jego chodu wzrastała, tak samo jak ilość ofiar jego magnumów. Strzelał i strzelał, w końcu naboje mu się skończyły, przeładował rewolwery czym prędzej, unikając ciosów tych podłych zombie.
Niezbyt przejmowało go to, co stanie się jego towarzyszowi, po prostu w takich chwilach myślał tylko o sobie~

Zjawił się na górce na której wcześniej stał Hideki i ten czerwonowłosy.
-Idioci.. -mruknął pod nosem i spojrzał na swojego wcześniejszego myśliciela. Prychnął i zaczął iść w jego stronę i złapał za fraki.
-Hello, Hideki. -uśmiechnął się niczym psychopata, przebijając go mieczem, który zjawił mu się przed chwilą w ręce. Rzucił nim[Hidekim] w stronę akademika i po chwili zniknął.
Wiedział, że temu drugiemu ciężko będzie z tą całą armią samemu, więc... Następna ofiarka na jego konto.



z.t z Hidekim.

Chłopak zauważył undead`a zanim zniknął. On naprawdę myślał, że sobie nie poradzi. Po jakichś 10 minutach było po wszystkim. On z mniej poważnymi ranami udał się do akademika.

z.t