Morze.

Drgnęła czując w swoim otoczeniu czyjąś obecność.
Przerwała rysowanie i rozejrzała się. Zauważyła chłopaka... Nie umiała skupić na wyczuwaniu jego uczuć, ale wiedziała, że to jego obecność czuła. Dokładniej to pewne ciepło, ale co tu dużo o tym mówić. Pewnie był w jakiś sposób z nią spokrewniony.
Zgarnęła przeszkadzające kosmyki włosów za ucho i dopiero wtedy zorientowała się, że nie schowała skrzydeł. Czym prędzej się poprawiła i po chwili po śnieżnobiałych skrzydłach nie było śladu.
Nie spuszczając z niego wzroku uniosła lekko kąciki ust.

Satoshi uśmiechnął się zimno.
-Czyżbyś wstydziła się swoich skrzydeł?-spytał cichutko.

- Nie, skąd. Lubię je... ale czasami przeszkadzają - przygryzła dolną wargę.
Albo same żyją. Tak, tak. Czasami bez jej zgody same się poruszają, takie tiki mają i robią niezły wiatr.
Westchnęła.
Okej, nic tu po mnie.
- Wybacz, ale muszę Cię opuścić - podniosła się i zebrała wszystkie swoje rzeczy. - Do zobaczenia... kiedyś.
Odwróciła się na pięcie, szybko rozłożyła skrzydła i poleciała w stronę szkoły.

z/t

Szedł wolnym krokiem wzdłuż brzegu morza. Zatopiony we wspomnieniach, ignorował wszystko i wszystkich. Nagle postanowił się udać znów do Kyofu. Lubił to miejsce. Nie wiadomo dlaczego. Ot, impuls.